|
Rozmowa z Kazimierzem Węgrzynem
- Jak Pan skomentuje samobójczą bramkę?
- Dla mnie to był przykry moment. Wydawało mi się, że dobrze zgrywam piłkę do Sławka, a że ona tak poleciała, to naprawdę sam byłem tym mocno zaskoczony. - Czy nie powinien Pan podawać do bramkarza, ale nie w światło bramki? - Ja wiele razy podaję w ten sposób, ale nie kończyło się to tak tragicznie. To nie jest tak, że zawsze trzeba podawać, by piłka zmierzało obok bramki. Dziś popełniłem błąd i jest to dla mnie nauczka. - Zgodzi się Pan z opinią, że gdyby to Pogoń strzeliła pierwsza bramkę, to wygrałaby mecz? - Tak, mecz mógł się zupełnie inaczej potoczyć, nawet podobnie do spotkania we Wrocławiu [wygrana 4:0 ze Śląskiem - red.]. Mieliśmy dwie stuprocentowe okazje na początku i gdybyśmy je wykorzystali, wygralibyśmy. Myślę, że to okazje trochę nas rozluźniły i wkradło się przekonanie, że za chwilę będą następne i w końcu tę bramkę strzelimy. Z takim nastawieniem - atakować i strzelić - wyszliśmy na drugą połowę. "Jedenastka" ustawiła mecz, bo musieliśmy zaatakować, a skończyło się to moim fatalnym zagraniem. Podcięło nam to skrzydła. - W poprzednim meczu Pogoń wywalczyła to, co chciała - awans do grupy mistrzowskiej. Dziś mecz Wam nie wyszedł. Czy można tę sytuację porównać z sytuacją naszej reprezentacji po meczach z Norwegią i Białorusią? - Być może w podświadomości było jakieś rozluźnienie. Ja sam muszę powiedzieć, że takiej koncentracji, jak we Wrocławiu, w Grodzisku nie było. A teraz widać, jaką wartość przedstawia wygrana ze Śląskiem. Bo tam porażka i tutaj porażka sprawiłyby, że spotkanie z Legią byłoby meczem o być albo nie być. Na szczęście awans mamy już pewny, a Legię postaramy się pokonać.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: niedziela, 28 października 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||