|
Rozmowa z Krzysztofem Dmoszyńskim
- Czy wraca pan do Płocka?
- Nie muszę wracać, bo po prostu tu przyjeżdżam. Mam tu kupę znajomych i przyjaciół, ale teraz pracuję w Pogoni Szczecin. W trudnej sytuacji finansowej "portowców" byłoby nie fair wobec zawodników i obecnego sponsora klubu uciekać ze Szczecina. - Ale, czy widzi pan możliwość ponownego obięcia funkcji prezesa sportowej spółki Orlen, co ostatnio słyszy się w Płocku coraz częściej? - Wie pan, ostatnio słyszałem, że prezes Pilimon ma zostać członkiem zarządu jednego pierwszoligowego klubu, ale takie informacje traktuję jako żart. Jednak cieszę się, że prezes wsłuchuje się w głosy kibiców, których notabene coraz mniej przychodzi na mecze i już obsadza funkcję ewentualnego swojego następcy. Mogę się jedynie zrewanżować informacją, że słyszałem rozmowę działaczy pewnego klubu czwartoligowego, którzy rozważali zaproponowanie funkcji prezesa ich klubu panu Pilimonowi. Jadnak jeden z nich stwierdził, że potrzeba im fachowca, a nie laika i chyba kandydatura upadła. Prezes Pilimon próbuje uchodzić za uzdrowiciela płockiego sportu i wybitnego fachowca. Trochę skromności! Orlen to nie Aquapark w Polkowicach! Pomimo próby zdyskredytowania na łamach "PS" mojej osoby życzę panu Pilimonowi, wszystkiego najlepszego, szczególnie we współpracy z działającymi w Płocku "tuzami" sportu, panami Szumskim i Siwakiem. - Co pan ma na myśli? - Pan Andrzej Pilimon, co muszę stwierdzić z wielkim żalem, manipuluje faktami i o pewnych rzeczach zapomina. Został przecież dogłębnie poinformowany o sytuacji finansowej, do której doprowadził zarząd klubu działający w latach 1999-2000, pod ścisłym nadzorem ówczesnego przewodniczącego rady nadzorczej Wojciecha Szumskiego. Również znane mu są wyniki kontroli wewnętrznej przeprowadzonej w klubie przez obecnego przewodniczącego rady Andrzeja Siwaka. - Faktura z restauracji i długi wobec Skarbu Państwa to jednak fakty? - Ja pana Pilimona nie rozumiem. Wydaje mi się, że są to jakieś złośliwości z jego strony. Większą troską powinien raczej otoczyć takie sprawy jak sprowadzanie pieniędzy do klubu z zewnątrz. Bo na dziś takich pieniędzy ani od reklamodawców, ani z innych źródeł nie zorganizował. Mój kontrakt z Orlenem został rozwiązany 30 czerwca, trudno więc, aby spółka odprowadziła ZUS, VAT i inne należności wobec Skarbu Państwa za czerwiec, skoro wymagane terminy były dopiero w lipcu. Faktura na 18 tysięcy złotych, a tak naprawdę na 18450 złotych, to nie płatność za konsumpcję w "jednej restauracji w Płocku", a za zakwaterowanie osób spoza Płocka, przygotowujących imprezę "Dzień Chemika". Swoją drogą organizacja tej imprezy przyniosła spółce Orlen dochód w granicach 50 tysięcy złotych. - Ale kontrakty piłkarzy trzeba było dopinać... - Podczas swojej pierwszej konferencji prasowej, pan Pilimon, w obecności przewodniczącego Siwaka stwierdził, że panuje nad sytuacją, a zespół przebywa na obozie w "całkiem niezłym składzie". Co więc się stało takiego, że musiał potem gonić autobus z piłkarzami na mecz z Arką Gdynia, gdy tak zwany grunt pod renegocjacje kontraktów wraz z nowym regulaminem premiowania był przygotowany przez poprzedni zarząd, czyli również przeze mnie? Cztery miesiące urzędowania nowego prezesa to zmiana w sposobie parkowania samochodów na obiekcie z lewej strony na prawą, zmiana lokalizacji miejsc dla VIP-ów, urzędowanie w klubie maksymalnie cztery dni w tygodniu i wprowadzenie bałaganu w sekcji piłki ręcznej. Jak na cztery miesiące z tysiąca dwustu spraw jakie miałem zostawić, załatwił naprawdę dużo. To prawda zostawiłem kartkę z najpilniejszymi dla klubu sprawami, ale trudno bym wskazywał swojemu następcy z jakimi firmami rozmawiać w celu ratowania sytuacji finansowej klubu. Niech się sam wykaże inwencją. - Czy sytuacja finansowa klubu podczas pańskiej bytności się poprawiła czy pogorszyła? - Słyszałem wypowiedź, kontrolera z Białegostoku, że ja, ale nie wolno zapominać, że był to cały trzyosobowy zarząd, zostawiłem klub na minusie, wynoszącym 500 tysięcy złotych. Chciałbym, żeby ten sam kontroler policzył na jakim minusie ja zastałem klub w lutym 2001, z iloma zobowiązaniami. I musiałem to regulować za moich poprzedników, którzy zobowiązania zaciągali przy akceptacji pana Szumskiego. Jestem przekonany, że wywiad "Prezes łata dziury" prezes Pilimon uzgodnił ze swoimi promotorami, to znaczy, wielce zasłużonymi dla sportu płockiego przewodniczącymi rady Szumskim i Siwakiem, których działalność można ocenić na "mniej niż zero". I proszę tu nie kojarzyć drugiego nazwiska ze znanym w okresie PRL Albinem Siwakiem.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: piątek, 9 listopada 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||