|
Wierni klubowym barwom - wywiad z "Mario"
Mariusz Kuras przeprowadził się do Szczecina, gdy miał 17 lat. Od tamtej pory najdłużej nie było go tam przez dziesięć miesięcy, gdy klub wypożyczył zawodnika do izraelskiego Maccabi Yavo.
- Do Pogoni ściągnął mnie z Rakowa w 1983 roku ówczesny trener reprezentacji kraju juniorów, Marek Śledzianowski. Niemal od ręki otrzymałem mieszkanie, na dzień dobry podpisałem też pięcioletni kontrakt - wspomina Kuras, obecny trener szczecińskiego klubu, z którym walczy w lidze w mistrzowskiej ósemce. - Niedługo stukną dwie dekady odkąd przybył pan do miasta Gryfa. Czy to oznacza, że są jeszcze w Polsce sportowcy, dla których przywiązanie do klubowych barw coś jeszcze znaczy? - Nigdy nie szukałem w życiu zmian na siłę. Kiedyś piłkarze grali w jednym klubie dłużej, byli z nim emocjonalnie związani. A teraz? Każdy idzie tam, gdzie jest lepiej, czyli tam, gdzie są pieniądze. - A pan nie miał propozycji gry gdzie indziej? - Starały się o mnie Zagłębie Sosnowiec, Widzew Łódź i Śląsk Wrocław, ale nie chciałem odchodzić z Pogoni. - Ale przecież nie zawsze Pogoń karmiła piłkarzy ptasim mlekiem. - W największy dostatek opływaliśmy połowie lat osiemdziesiątych. Pod kuratelą zarządu Portu Szczecin Świnoujście. Były "13" i "14", debiut w europejskich pucharach z FC Koeln. Również za prezesa Sabriego Bekdasa, gdy trenerem był Janusz Wójcik, niestety, tylko przez dwa miesiące, nie brakowało niczego. Z kolei największą biedę klepaliśmy po spadku do drugiej ligi w 1989 roku. - Czy pamięta pan debiut w lidze? - Dokładną datę, rywala i wynik. A także, iż grając na lewej pomocy walczyłem ze swoim przyjacielem z reprezentacji, Jackiem Zioberem. W składzie prowadzonej przez trenera Eugeniusza Ksola drużyny występowali wówczas tacy zawodnicy jak Janusz Turowski, Jacek Biernat, Marek Ostrowski, Kazimierz Sokołowski i Adam Kensy. Proszę się nie dziwić, że pamiętam aż tyle, bo obchodziłem tego dnia 18. urodziny. - Kto zaproponował panu pozostanie w klubie po zakończeniu zawodniczej kariery? - Wszystko odbyło się w sposób naturalny i przez dwa lata pracowałem jako grający asystent. Pomagałem w Pogoni aż sześciu szkoleniowcom - Romulaldowi Szukiełowiczowi, Leszkowi Jezierskiemu, Bogusławowi Baniakowi, Albinowi Mikulskiemu, Januszowi Wójcikowi i Edwardowi Lorensowi. - Aż wreszcie dostał pan szansę samodzielnie pracy. - Trener, w przeciwieństwie do piłkarza, w zasadzie nie może ograniczyć się do pracy w jednym miejscu. W tym zawodzie obowiązują inne reguły. Dlatego wiem, że mając ważny kontrakt do czerwca przyszłego roku, muszę być przygotowany na różne ewentualności. Wiem jednak, że zawsze wrócę do Szczecina.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: piątek, 23 listopada 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||