|
Artur Kałużny: Zastaliśmy spaloną ziemię po Ptaku
Rozmowa z Arturem Kałużnym, prezesem Pogoni Szczecin.
Jest Pan zadowolony z działalności w nowej Pogoni? - Zadowolony będę dopiero po pierwszym awansie. Obecnie jest średnio. Wszystkim działaniom towarzyszy wiele emocji. Ale to chyba dobrze, bo piłka to emocjonalny biznes. Czy Pogoń już dziś, pod względem organizacyjnym i finansowym, poradziłaby sobie w II lidze? - Nasze i miejskie, oraz potencjalne pieniądze od Bosmana powodują, że dziś mielibyśmy jeden z większych budżetów w II lidze. Do czego Panu potrzebna jest Pogoń i jakie przynosi korzyści? - Klub jest mi potrzebny do spełnienia ambicji. Wraz z Grzegorzem Smolnym [wiceprezes klubu - red.] inwestujemy w niego z miłości do miasta. Korzyści na razie nie mamy żadnych, ale jeśli klub będzie dobrze funkcjonował, to w przyszłości będzie można na nim zarobić, bo będzie wizytówką. Słyszałem opinię, że obecna Pogoń to tylko jej rozbudowany zarząd i piłkarze. Nie ma struktury organizacyjnej klubu. - Wszystko jest jeszcze na etapie organizacji klubu. Co do rozbudowanego zarządu, to bym się nie zgodził. Pogonią rządzą tak naprawdę cztery osoby. Nie wydaje mi się żeby było ich zbyt dużo. O tym, że struktura organizacyjna klubu jest słabo rozwinięta może świadczyć ciągły brak rzecznika prasowego. - Nie widzę problemu, bo niedawno został nim Mariusz Kotkowski. Po miesiącu działalności w budynku klubowym nie ma nawet mebli. - Proszę zrozumieć, że obecnie wszystko jest na etapie organizacji. Meble jednak powoli kupujemy i będziemy instalować. Klub urządzimy nie gorzej niż wyglądał za prezesury Antoniego Ptaka. A fax już podłączyliście? - Dopiero dziesięć dni temu nasza nowa spółka została zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym. Proszę mi wierzyć, że pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy po zarejestrowaniu była wizyta w telekomunikacji i zamówienie numerów telefonicznych. Już zostały nam założone pierwsze dwa numery telefonów. Instalujemy komputery, faksy, drukarki, czyli rzeczy potrzebne do normalnego funkcjonowania klubu. Proszę zdać sobie sprawę, że Antoni Ptak nie zostawił w klubie niczego. Zastaliśmy tutaj naprawdę spaloną ziemię. Brakuje mi też marketingu, z którego słynęła grająca w B-klasie Pogoń Nowa. - Marketing jest. Gdyby go nie było, to codziennie nie rozmawialibyśmy z przynajmniej dziesięcioma potencjalnymi sponsorami. Powoli zaczyna przynosić to efekty. Za pośrednictwem nieoficjalnych stron internetowych informujemy przecież o coraz to nowszych sponsorach. Na mieście nie widać meczowych plakatów. B-klasowcy potrafili obkleić cały Szczecin. - Obiecuję, że wrócimy do tradycji promocyjnej zapoczątkowanej przez Pogoń Nową. A czy jesteście już dogadani w sprawie sponsoringu z Bosmanem? - Rozmawiamy od kilku tygodni. Wszystko jest już właściwie dopięte. Teraz szczeciński przedstawiciel koncernu jedzie do warszawskiej centrali, by tam przedstawić szczegóły. Browar nie może zaoferować nam takich pieniędzy, jakie dawał na pierwszoligową Pogoń I doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Nie wszyscy piłkarze mają załatwione mieszkania. - W tej chwili tylko jeden piłkarz nie ma mieszkania i jest nim Jakub Łapczyński. Nie wynajęliśmy mu jeszcze lokum, bo nie możemy się dogadać, co do ilości pokojów. Ten problem rozwiążemy w najbliższym czasie. Bezdomnych zawodników jest więcej, bo ja nie myślałem o Łapczyńskim. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. Klub cały czas w organizacji, a zespołowi na boisku też nie idzie. Ostatnio wygrywa, ale po mękach. - Niewątpliwie zespół ma duży potencjał i oczekiwania w stosunku do niego są większe. Proszę sobie jednak przypomnieć, że zespół miał do tej pory tylko miesiąc na to, żeby ze sobą pograć. Z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. Najważniejsze, że w drużynie panuje świetna atmosfera. Wielu kibiców zarzuca wam, że zrobiliście z Pogoni przystanek dla emerytów. - Słyszałem i tych zarzutów nie mogę zrozumieć. Przecież w kadrze zespołu znajduje się tylko czterech zawodników po 30. roku życia. Jeden ma 29 lat. Reszta to przecież młodzi chłopcy, którzy przyszli tutaj po to, by zrobić awans i jednocześnie się rozwinąć. W poprzednim tygodniu wypożyczyliście młodego Rafała Komara do KP Police. - Proszę się nie czepiać. To było czysto sportowe posunięcie. Komar przegrał rywalizację z nowym napastnikiem pozyskanym z Victorii Przecław i musiał zostać wypożyczony. Lepiej żeby chłopak grał niż siedział na ławce. Cały czas obserwujemy jego, a także innych zdolnych chłopaków grających w naszym regionie. Jeśli Komar będzie reprezentował zadowalający poziom sportowy, to za pół roku drzwi Pogoni będą dla niego otwarte. Kiedy Pogoń powróci do swojej starej tradycji wyszukiwania i oszlifowywania piłkarzy z regionu? - Proszę spojrzeć na pochodzenie obecnych piłkarzy. Nie pamiętam kiedy mogliśmy przy ul. Twardowskiego oglądać tak rdzenną szczecińską drużynę. Przyzna Pan jednak, że przed sezonem dokonaliście czegoś na kształt łapanki. Mi chodzi o wypracowany system skautingu. - Jesteśmy w trakcie dopinania systemu szkolenia młodzieży. Przejęliśmy po Panu Ptaku wszystkie zespoły. Mamy na piśmie cały program szkolenia młodzieży, który zaczniemy wdrażać w życie. O szczegółach programu poinformujemy przy innej okazji. Dziś powiem tylko, że koordynatorem programu będzie trener Włodzimierz Obst. Za prace z młodzieżą będzie także odpowiadał wiceprezes Dariusz Adamczuk. Będziemy organizować też strukturę skautingu. Obiecuję, że zatrudnimy kilku poszukiwaczy, którzy będą penetrować nasz region. Doszliście już do jakiegoś porozumienia z Brazylijczykiem Julcimarem? - Nie. Julcimar jest obrońcą, a my z tą formacją nie mamy problemów. W pierwszym rzędzie zależeć nam będzie na wzmocnieniu siły ofensywnej. Jednak cały czas jesteśmy w kontakcie z Brazylijczykiem i na pewno przyjdzie czas, że będziemy starali się go zaprosić do Pogoni. Na dzień dzisiejszy najważniejszy dla nas jest atak, i gra ofensywna, a nie obrona. Od dłuższego czasu "Gazeta" czyni starania by doszło do zorganizowania izby pamięci Floriana Krygiera. Wiele cennych pamiątek marnuje się w malutkim pomieszczeniu. Czy zajmie się Pan tą sprawą? - Oczywiście. Jesteśmy po podpisaniu umowy promocyjnej z miastem i nasza działalność na stadionie zaczyna nabierać realnych kształtów. Obiecuję, że pierwsze co zrobimy, to ta izba pamięci. Myślę, że do utworzenia pomieszczenia z pamiątkami potrzebne jest nam kilka tygodni. A kiedy klub zacznie współpracować z jego byłymi wybitnymi piłkarzami takimi jak Marek Leśniak czy Adam Kensy? - Mogę zagwarantować, że nawiążemy jakąkolwiek współpracę z tymi ludźmi i zaczniemy z nich korzystać. Leży to w interesie klubu. W momencie, kiedy wszystko zorganizujemy i trochę odetchniemy, to zajmiemy się kontaktami z ikonami szczecińskiej piłki. Na kiedy przewidział Pan moment oddechu? - Już coraz bliżej tego momentu. Potrzeba do tego kilku tygodni. Poprawi się atmosfera i wszystko ruszy z kopyta. Ale zapewniam, że takimi sprawami, jak kontakty i wykorzystanie byłych piłkarzy zajmiemy się jeszcze przed przerwą zimową. Co Pan sobie myśli, gdy czyta o chęci inwestowania w Pogoń Zbigniewa Drzymały? - Myślę, że z igły robione są widły, bo gdyby Pan Drzymała chciał zainwestować w nasz klub, to sam zgłosiłby się do władz miejskich, środowiska piłkarskiego i do nas. Pan Drzymała nie przyszedłby tutaj bez przyzwolenia wszystkich stron. Nie twierdzę, że nie widzę możliwości współpracy z tym człowiekiem. Póki co, wraz z Grzegorzem Smolnym byliśmy i jesteśmy jedynymi biznesmenami, którym zależało na inwestowaniu w klub.
Rozmawiał: Marcin Nieradka
Źródło: gazeta.pl Data: poniedziałek, 3 września 2007 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||