|
wtorek, 8 czerwca 2010 r., godz: 17:33
Premierowy sezon Pogoni w I lidze dobiegł końca. Opinia publiczna już uznała sezon za stracony, a kibice oraz trenerzy szukają wyjaśnienia zawodu. Należy się jednak na początku zastanowić, czy aby na pewno przeszłe rozgrywki należy spisać na straty.
Przed sezonem bardzo trudno było wskazać cele Portowców. Optymiści widzieli w Dumie Pomorza potencjalną rewelację rozgrywek, ale realiści, a tym bardziej pesymiści nie przewidywali rewelacyjnej formy i awansu do elity. Pierwsza część sezonu okazała się lepsza niż można było przypuszczać. Podopieczni Piotra Mandrysza miewali wahania formy, ale ogólnie grali na wysokim poziomie, a niektóre mecze na długo pozostaną w pamięci kibiców. Jesienny bilans rozochocił wszystkich związanych z Pogonią. Pozycja wicelidera rozgrywek oraz awans do ćwierćfinału krajowego pucharu dawały nadzieje na podwójny sukces i wielkie święto w Szczecinie. Już wtedy nieśmiało mówiło się o ewentualnym sukcesie w rozgrywkach pucharowych, a awans wydawał się być na wyciągnięcie ręki. Ta ręka okazała się jednak za krótka i zamiast awansu jest poszukiwanie przyczyn porażki. Spoglądając na ten sezon z innej, bardziej przychylnej zawodnikom i wyrozumiałej dla błędów, perspektywy, można stwierdzić, że sezon 2009/2010 nie był porażką. Portowcy jako beniaminek pokazali się z dobrej strony. Kilku zawodników zaistniało, a kilku innych się odradza. 5. miejsce, które Duma Pomorza zajęła na koniec sezonu to dobra pozycja wyjściowa na kolejny sezon, w którym Pogoń będzie faworytem rozgrywek. Ponadto przez okres letniej przerwy i wnioski, wyciągnięte z błędów Portowcy powinni poprawić swoją grę i być w stanie zagrać dwie dobre, wyrównane rundy. Mimo to kibice czują się zawiedzeni. Przyjrzyjmy się zatem przyczynom braku awansu i zawodu. Przykłady renesansu formy Janukiewicza, Hrymowicza czy Rogalskiego pokazują, że drużyna ma indywidualności z dużym potencjałem. Jednak żaden z tych zawodników, ani nawet Olgierd Moskalewicz czy inny z piłkarzy szerokiej kadry nie jest w stanie poderwać drużyny do walki w trudnym momencie. Co prawda to właśnie Moskalewicz zdobył kilka ważnych bramek i walczył za dwóch, gdy reszcie drużyny jakby nie chciało się grać. Nie był to jednak zawodnik niemal sam wygrywający mecze, potrafiący zmobilizować drużynę na tyle by wstąpiły w nią nieziemskie siły. Śmiało można stwierdzić, że w Pogoni nie ma niekwestionowanego lidera i zawodnicy są mniej więcej na równym poziomie. Są oczywiście jednostki lepsze od pozostałych, ale poziom zawodników jest wyrównany. Czy to jest atut czy wada? To już zależy od koncepcji trenera i charakterów zawodników. Wadą takiej cechy drużyny jest dostosowanie się jednego zawodnika do całej reszty. Albo cała Pogoń grała przynajmniej przyzwoicie albo całej drużynie zdarzały się karygodne błędy. Być może słaba postawa Portowców w rundzie rewanżowej była spowodowana presją. Po nadspodziewanie dobrej rundzie jesiennej kibice oczekiwali awansu, tym bardziej, że główny kandydat do awansu z drugiego miejsca – Górnik Zabrze – zawodził. Wiosną podopiecznym Piotra Mandrysza wiele razy w meczach po prostu nie szło, oddawali piłki za darmo i nie potrafili skonstruować akcji. Spowodowane mogło to być presją lub niepoprawnym przepracowaniem okresu przygotowawczego. Wielu kibiców i dziennikarzy winowajcę słabych wyników widzi w osobie Piotra Mandrysza. - Wina leży tylko i wyłącznie po naszej stronie. To my wychodzimy na boisko, a nie trener. Słowa Macieja Mysiaka wskazują na zaufanie piłkarzy do trenera. Tylko wiara w siebie nawzajem i właśnie zaufanie mogą zbudować silną więź w drużynie, ale kibice od jakiegoś czasu zadają sobie pytanie jak dużą rolę odegrał trener w tej słabej rundzie wiosennej ? Kibice spierają się w ankietach i licznych dyskusjach, a działacze mają czas na podjęcie decyzji kadrowych. Czego zabrakło Pogoni? Przede wszystkim stabilności. Wbrew pozorom, Pogoń nie przegrała awansu w meczach z ligowymi potentatami. Nawet wliczając wpadki z lepszymi drużynami Portowcy mogliby doczekać się happy endu. Wystarczyło gromadzić punkty ze słabszymi rywalami, których w tej lidze było sporo, a Piotr Mandrysz byłby noszony na rękach. Mimo kilku poważniejszych błędów, kilku nieszczęśliwych składników i wielu detali, które w sumie dały negatywny obraz sezonu, należy dostrzec pozytywy wynikające z postawy Pogoni. Te kilka czynników, z których wynikło o wiele więcej mniejszych wątków porażki zatopiły Portowców. Nie ma jednego, głównego czynnika, który byłby przyczyną niepowodzenia. Multum błędów oraz splot zdarzeń spowodowały smutek i konieczność zmian w sposobie gry i myślenia. Kadra drużyny i jej sytuacja finansowa jest na tyle dobra, że możemy śmiało liczyć na naprawę błędów i wielkie święto już za rok. Do tego jednak jeszcze kawał drogi, a przed wszystkimi związanymi z drużyną z pod znaku Gryfa, długa droga owiana żmudną pracą. źródło: PogonOnline.pl/Tobiasz Madejski js
Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2025 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||