|
niedziela, 9 października 2011 r., godz: 11:41
Szczecińska Pogoń pokonała Bogdankę Łęczna 4:0. Wysokie zwycięstwo być może pozwoli odetchnąć kibicom, a dla piłkarzy będzie odblokowaniem mentalnej bariery po trzech meczach bez zwycięstwa. Sobotni sukces ma ojca w postaci Ediego Andradiny, ale Brazylijczykowi wybitnie pomogło jeszcze wiele czynników.
Przebłyski Ediego są czynnikiem, który wydatnie wpłynął na przebieg meczu. Piękna bramka z 62. minuty, asysta z 64. oraz dwójkowa akcja z Donaldem Djousse, zakończona bramką Andradiny z końcówki meczu zadecydowały o wysokim zwycięstwie. To właśnie posiadanie indywidualności i ich popisy pozwoliły wygrać Pogoni. W Bogdance zabrakło piłkarza, który dałby sygnał do ataku i zapowiedział walkę o punkty. W sobotę w drużynie Pogoni taki piłkarz był, więc to Pogoń okazała się lepsza. Walczyć, trenować, bo Pogoń musi panować! Tak kibice zagrzewali do walki podopiecznych Marcina Sasala. Najwyraźniej doping kibiców pomógł zawodnikom, bo Portowcy nie stronili od ostrych wejść i pewnych interwencji. Praktycznie cały zespół zdawał sobie sprawę z tego jak ważny jest mecz z Bogdanką. Waleczna postawa plus spore umiejętności techniczne wytworzyły ogromną różnicę między poziomem reprezentowanym przez Pogoń i Bogdankę. Dotychczas Portowcy starali się jedynie pokazywać ofensywny styl, co jednak kończyło się częstymi stratami. W sobotę zawodnicy Pogoni przywiązali dużo uwagi do walki i szybkiego przerywania akcji rywala. Być może brak próby pokazania finezyjnego stylu wynikał z warunków pogodowych. Padający deszcz mocno utrudniał granie szybkich i dokładnych piłek. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że Marcin Sasal inaczej zaplanował taktykę na ten mecz. Już kilka tygodni temu trener Pogoni zapowiadał, że Pogoń musi nauczyć się przede wszystkim walczyć na boisku, „umierać za Pogoń”, a dopiero później grać w piłkę. Tym razem udało się połączyć obie kluczowe kwestie. Pewna druga linia Bardzo dobrze w sobotę zagrali Mateusz Szałek, Bartosz Ława, Edi Andradina i Robert Kolendowicz. Szałek zaliczył chyba najlepsze spotkanie od kiedy jest w Pogoni. W meczu z Bogdanką grał w drugiej linii, a po kontuzji Matuszczyka został przesunięty na pozycję stopera. Tam pokazał się z dobrej strony, imponując pewnymi interwencjami oraz dobrym przeglądem pola. Bartosz Ława słusznie pracował w środku pola i dobrze rozgrywał piłkę. Dobry występ mógł zwieńczyć zdobyciem bramki, ale w 71. minucie z 16. metra nie trafił niemal do pustej bramki. Edi i Kolendowicz przebojowością oraz chęcią do gry zarazili kolegów, a dodatkowo zdobywali bramki. O wiele lepiej niż w meczu z Dolcanem wypadł Adrian Łuszkiewicz. W trudnych warunkach pogodowych Łuszkiewicz straszył rywala zdecydowanymi wejściami i w dużej mierze dzięki niemu zawodnicy Bogdanki tak rzadko zagrażali bramce Janukiewicza. Drugą linię ciekawie wspierał Peter Hricko, który chętnie włączał się do ofensywnych akcji zespołu. Nieco gorzej wypadł Adam Frączczak, ale jak zawsze zaskarbił sobie sympatię kibiców ambitną postawą, a w dodatku bardzo przytomnie zachował się przy pierwszej bramce dla Portowców, kiedy zaliczył asystę. Gorzej wypadł Przemysław Pietruszka, który na tle walecznych kolegów był anemiczny i mało wyrazisty. Dobra postawa drugiej linii skutkowała także dobrą oceną defensywy. Bardzo dobrzy w destrukcji Szałek oraz Łuszkiewicz zadecydowali o tym, że Pogoń nie straciła gola. Za to odpowiada także pewnie broniący Radosław Janukiewicz. Słaba Bogdanka Nie byłoby okazji do pochwał gry drużyny i wyniku osiągniętego przez Pogoń, gdyby nie słaba postawa gości. Wicelider w żadnym elemencie nie dorównywał Pogoni i właściwie poległ bez walki. Można założyć, że kluczowym momentem dla losów spotkania były dwie bramki dla Pogoni na przestrzeni kilku minut, ale raczej nawet gdyby nie to, zawodnicy Bogdanki nie powalczyliby o korzystny wynik. Niepewna i spóźniona defensywa, mało kreatywna druga linia i osamotniony napastnik Nildo to było za mało, aby w sobotę walczyć z dobrze dysponowaną Pogonią. Odpowiednie nastawienie Portowcy nie popełnili błędu z meczu z Dolcanem i nie zlekceważyli rywala po uzyskaniu prowadzenia. Symboliczny był początek drugiej połowy. W meczu z drużyną z Ząbek Portowcy wygrywając do przerwy 1:0, na początku drugiej połowy stracili dwie bramki. W sobotę tuż po przerwie Portowcy zaatakowali, czego efektem była przytłoczona defensywa Bogdanki. Mecz ułożył się dla Portowców bardzo dobrze, ale szczęściu dopomógł trener Marcin Sasal i jego odpowiednia strategia oraz wyciągnięcie wniosków z kompromitacji z Dolcanem. foto: PogonOnline.pl/Cob źródło: PogonOnline.pl/Tobiasz Madejski js
Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2025 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||